MENU
Szukaj
SZUKAJ Zamknij
Tło

Zetki myślą globalnie i praktycznie. Biznes zrobią tam, gdzie im się opłaci

23 lutego 2023
Michał Multan (fot. Oleksandr Poliakovsky)

Młodzi, przyszli przedsiębiorcy mają ambitne plany na prowadzenie biznesu i apelują do inwestorów: pomóżcie nam, to będziemy prowadzić je w Polsce.

Międzynarodowe ambicje przedsiębiorczych zetek

„Pomóżcie nam zdobyć doświadczenie zanim wyjedziemy z Polski!” – mniej więcej tymi słowami apelował do inwestorów Michał Multan, head of Econverse Wrocław, podczas grudniowej konferencji Startup Poland, promującej raport „Polskie Startupy 2022”. Spotkanie odbyło się we Wrocławiu, zaś Multan prezentował na nim działania prowadzonej przez siebie fundacji, która ma za zadanie wspierać młodzież w wieku 17-20 w rozwijaniu własnych pomysłów na biznes. „Econverse to największa w Polsce symulacja tworzenia startupów” – mówią o fundacji jej założyciele.

Członkowie Econverse sami startupów jeszcze nie stworzyli, ale zapał mają ogromny (organizacja powstała w lutym 2022 roku). Wspomniany Michał Multan, będący współzałożycielem fundacji, choć jest dopiero w klasie maturalnej, ma pomysł na założenie spółki z branży CBD.

– Rynek CBD ma mega potencjał i to wcale nie w kontekście używek, tylko na przykład w produkcji olejków uspokajających albo olejków na odporność tudzież maści rozgrzewających, wszelkiego rodzaju suplementów diety czy produktów medycyny naturalnej. Można też wykorzystać łodygi konopne do produkcji bioplastiku, a z racji tego, że Unia Europejska dyktuje nam działanie zgodnie z ekologią, biodegradowalny plastik będzie wykorzystywany na szeroką skalę – wyjaśnia nam Multan.

Branża CBD już teraz jest dochodowa, a jak wskazuje SkyQuest Technology w raporcie „Global Cannabis Market”, w perspektywie najbliższych pięciu lat, wartość jej wrośnie do prawie 200 mld dol.

Akurat za pięć lat nasz rozmówca skończy studia (najprawdopodobniej będzie studiował we Francji lub w Wielkiej Brytanii – do tych krajów składa papiery na uczelnie). I choć po studiach raczej nie będzie mieszkał w Polsce, z chęcią prowadziłby biznes w rodzimym kraju, a przynajmniej jego część. – Jeśli pokaże nam się, że można prowadzić w Polsce biznes, zrobimy go. Jakbym miał fajny pomysł związany z rynkiem polskim albo z naszym regionem środkowo-europejskim, zrealizowałbym go tutaj. Dzięki pracy zdalnej można przecież pracować w Polsce, przebywając jednocześnie za granicą – mówi nastolatek.

Wrocławianin, myśląc o planowanej spółce z branży CBD, zastanawia się nad takim rozwiązaniem: produkcję mógłby zbudować w Czechach, a działalność prowadzić w Polsce, bo tutaj „jest większy rynek inwestorski”.

Uczeń znajdzie mistrza?

Przedsiębiorcze pokolenie generacji Z docenia wartość relacji uczeń – mistrz. – Nastawieni jesteśmy na naukę, czerpania z mentoringu doświadczonych przedsiębiorców. Uczymy się i jednocześnie myślimy o tym, gdzie możemy zmaksymalizować nasze pomysły – mówi Michał Multan. – Mało który młody founder zaczyna karierę od założenie startupu. Prawdopodobnie przez kilka lat po ukończeniu studiów będę pracował u innych, aby nauczyć się prowadzenia biznesu – podkreśla licealista.

Czy to dobry pomysł? – Zdecydowanie warto zdobyć doświadczenie biznesowe zanim założy się swoją pierwszą firmę. Takim miejscem nauki może być startup, w którym przyszły founder zobaczy, jak wygląda prowadzenie startującego biznesu oraz sprawdzi siebie pod kątem decyzyjności i odpowiedzialności – komentuje Łukasz Marczuk, wiceprezes Carlson ASI EVIG Alfa.

Z kolei na pytanie, czego młodzi oczekują od doświadczonych przedsiębiorców, Multan odpowiada: – Byłoby fajnie, gdyby founderzy częściej angażowali nas do pracy chociażby w roli stażystów czy konsultantów i to już teraz, kiedy jesteśmy w liceum czy na etapie wczesnych studiów. Aby wciągano nas w tę społeczność – mówi uczeń wrocławskiego liceum. Dla niego nie ma znaczenia, czy odbędzie staż w startupie z siedzibą w Polsce czy za granicą. Liczy się to, jak zmonetyzuje tę wiedzę, do tego potrzebny jest dobry networking.

Jak podkreśla wiceprezes Carlson ASI EVIG Alfa, startupy na wczesnym etapie rozwoju z poważnym komponentem badawczym są ogromnym wyzwaniem zarówno dla founderów, jak i funduszy. – W jednym projekcie umiejętnie trzeba połączyć wspieranie founderów, stawiających pierwsze kroki w biznesie w jednoczesnym prowadzenie prac B+R i rozwoju firmy – mówi Marczuk. Jednocześnie wskazuje, że dla osób, które naprawdę chcą posmakować prowadzenia własnego biznesu, dobrym rozwiązanim jest udział w programie akceleracyjnym.

Co ważne, wśród osób z pokolenia Z popularne jest przekonanie, że zagraniczny ekosystem startupowy jest bardziej otwarty niż polski. – Znajomy, który studiuje w amerykańskim San Francisco i w indyjskim Hyderabadzie, opowiadał, że młode osoby, które zakładają własne startupy za granicą są mniej stygmatyzowane ze względu na wiek. Tam jest bardziej akceptowalne, że z licealistą czy ze studentem pierwszego roku, rozmawia się tak samo poważnie jak z founderem mającym pięć lat doświadczenia – mówi Michał Multan.

I jako przykład podaje innego kolegę z Wrocławia, który choć założył firmę, boi się pokazać na LinkedIn, że jest jej founderem. Jak tłumaczy, nie chce w jakikolwiek sposób „nie naruszyć renomy swojego startupu”.

Kto wyjeżdża, kto zostaje

Jak pokazują ubiegłoroczne badania ARC Rynek i Opinia, zrealizowane na zlecenie Gi Group, już ponad połowa (56 proc.) młodych Polaków niewykluczonych z rynku pracy rozważa wyjazd za granicę w celach zarobkowych (są to osoby w wieku 18-44 lata). Przy czym należy mieć na uwadze, że emigracja młodych a robienie przez nich biznesu za granicą, są to dwie różne kwestie.

– Zauważamy osoby, które wyjeżdżają, ponieważ chcą otwierać spółki poza Polską, ale nie są to liczne przypadki. Polskim founderom trudno jest rozpocząć biznes za granicą, ponieważ nie znają tamtejszego backgroundu ani stosunków panujących na innych rynkach, brak im relacji, czasami też środowiska prawnego i konkurencji. Nie jest to takie proste – mówi Łukasz Marczuk. Podkreśla, że takie biznesy udają się zazwyczaj tam, gdzie jest mieszany skład founderów, czyli założyciele mają doświadczenia z kilku rynków.

– Nie widzimy ucieczki wśród młodych – mówi Stanisław Rogoziński, general partner Satus Starter. – Zakładając firmę trzeba patrzeć na to, co mamy do zaoferowania, ale też na konkurencyjność rynku, a nie ulega wątpliwości, że rynki zagraniczne są dojrzalsze biznesowo. Naszym founderom wcale nie będzie tam łatwiej niż w Polsce – zaznacza Rogoziński.

Przedsiębiorca i anioł biznesu Paweł Zylm też uważa, że Polsce nie grozi masowy odpływ utalentowanych founderów. Dwudziestolatkowie, z którymi ma do czynienia, deklarują bowiem, że chcą układać sobie życie w Polsce i tutaj szukają szansy na rozwój. – Nie widzę wśród nich tendencji do robienia biznesów za granicą, więc nie można generalizować. Wbrew różnym opiniom, Polska nie jest złym krajem do robienia biznesów – komentuje Zylm. Zastanawia się przy tym, czy nie jest tak, że osoby, które chcą wyjechać z Polski, po prostu głośno o tym mówią i stąd można odnieść wrażenie, że ci najlepsi wyjadą.

Co istotne, nawet jeśli młodzi founderzy wyjadą z kraju, wcale nie oznacza, że zerwą kontakty biznesowe z Polską. – Osoby, które są u nas, mają talent. Zakładam, że jeśli młodym uda się zarobić za oceanem, za kilka czy nawet kilkanaście lat ten kapitał ten wykorzystają na rozwój startupów, które będą powstawały w Polsce – mówi Paweł Zylm.

Dlaczego właściwie mieliby to robić, skoro będą osiągać sukcesy na bardziej rozwiniętych rynkach? Zdaniem naszego rozmówcy znaczenie ma fakt, że mimo wszystko polscy founderzy lepiej znają rynek polski od na przykład amerykańskiego. – Jak będą już zaspokojeni pierwszymi sukcesami i zobaczą, że za granicą są ludzie tak samo zdolni jak oni, dostrzegą wartość w tym, że przecież lepiej znają środowisko w Polsce niż w Stanach Zjednoczonych. Wtedy łatwiej będzie im wracać i tutaj inwestować – zaznacza anioł biznesu.

Jako przykład udanego powrotu do rodzimego kraju Zylm wskazuje na braci z polsko-amerykańskiego funduszu SMOK Ventures. Bracia Bragiel, najpierw inwestowali w startupy w Stanach Zjednoczonych, a po latach zainteresowali się rynkiem polskim. I odnoszą sukcesy. – Tak to działa. Sam, gdybym wyjechał za granicę, to wiedząc, że Polacy potrafią myśleć i kombinować w pozytywnym tego słowa znaczeniu, przynajmniej część oszczędności zainwestowałbym w kraju. Stałaby za tym racjonalność, nie tylko sentyment – dodaje Zylm.

Pytanie tylko, czy rzeczywiście w interesie inwestorów jest zatrzymywanie młodych przedsiębiorców? – Nie uważam, że trzeba ich zatrzymywać. Wreszcie doczekaliśmy się czasów, kiedy młodzi przedsiębiorcy myślą bardziej globalnie – mówi Łukasz Marczuk z Carlson ASI EVIG Alfa. – Im więcej będziemy mieli globalnie zorientowanych przedsiębiorców, tym lepiej dla naszej gospodarki – dodaje.

Founderom, którzy dopiero przygotowują się do pozyskania pierwszego finansowania, Stanisław Rogoziński radzi, aby w miarę możliwości przeczekać nadchodzący trudny okres, spowodowany z jednej strony skutkami wojny w Ukrainie, z drugiej zaś kończącymi się pieniędzmi w funduszach VC.

– Jeżeli ktoś ma własne środki finansowe czy oszczędności albo pozyska już jakieś pieniądze od aniołów biznesu, niech zacznie prowadzić działalność i rozwija rozwiązanie. A w momencie, kiedy w drugiej połowie 2024 roku pojawią się już naprawdę duże pieniądze dla startupów z nowego budżetu UE, będzie miał firmę przygotowaną do wzięcia środków takich, jakie oferują takie fundusze VC jak nasz. Nie lubimy inwestować w kartkę papieru – podkreśla Rogoziński.

Iga Kołacz