MENU
Szukaj
SZUKAJ Zamknij
Tło
PrawoRozwój startupów
28 kwietnia 2023

Zakaz konkurencji chroni inwestorów. Founderom pozostaje liczyć na dobre praktyki

Zapisy dotyczące działalności konkurencyjnej zabezpieczają inwestora przed nieuczciwymi founderami. Założyciele startupów muszą w tym zakresie liczyć na dobre praktyki.

W trosce o standardy

Zakaz prowadzenia działalności konkurencyjnej określa ramy, w których founder nie może realizować działań sprzecznych z interesem spółki. Dotyczy to takich kwestii jak zawieranie kontraktu managerskiego ze spółkami działającymi w tej samej branży czy podejmowania innej pracy (nawet jeśli jest nieodpłatna). Nie można też posiadać udziałów w podmiocie prowadzącym konkurencyjną działalność bądź pełnić funkcji w strukturach zarządczych konkurencyjnych firm. Co więcej, zakaz konkurencji może obejmować najbliższą rodzinę foundera, a w skrajnych przypadkach – nawet dalszą rodzinę. Zaś złamanie tego zapisu – nawet nieumyślne – może doprowadzić do unieważnienia umowy i skutkować wypłatą odszkodowania.

– Zakaz konkurencji jest jednym z istotniejszych zapisów w relacji inwestor-przedsiębiorca. Nie tylko w odniesieniu do venture capital, ale wszędzie tam, gdzie się inwestuje – mówi Łukasz Obuchowicz, partner Kogito Ventures. W końcu to inwestor bierze na siebie ryzyko inwestując swój kapitał, w oparciu o zapewnienia foundera, że ma odpowiednie know-how i zespół do rozwoju spółki.

– Klauzula wydaje się dość mocna, natomiast jak ktoś ma czyste zamiary, łatwo godzi się na zakaz konkurencji. Jako inwestorowi zapala mi się czerwona lampka, jak ktoś bardzo majstruje przy działalności konkurencyjnej, bo to pokazuje, że mniej myśli o tym, co chcemy zrobić razem, a bardziej o tym, jak znaleźć jakąś furtkę – mówi ekspert. I dodaje: – Inwestora bardzo łatwo można oszukać, dlatego chce się zabezpieczyć przed nieuczciwym zachowaniem. Można przecież wziąć kapitał na firmę X i jakoś go spożytkować, a rok później otworzyć firmę Y i zrobić de facto to samo tylko na własny rachunek – wskazuje Obuchowicz.

Jak ustalić działalność konkurencyjną?

Klauzula dotycząca zakazu konkurencji nie powinna dawać zbyt szerokiego pola do interpretacji. Trudno jednak o precyzję, skoro w momencie podpisania umowy inwestycyjnej nie zawsze da się ustalić, co tak naprawdę stanowi działalność konkurencyjną. Jak podaje Łukasz Obuchowicz, jego fundusz podchodzi do tematu zdroworozsądkowo. – Wszędzie tam, gdzie się da jasno ustalić, co jest działalnością konkurencyjną, nikt nie kruszy kopii. A tam, gdzie jest to zbyt szerokie, staramy się zawężać, choć nie zawsze się da. Inwestuję w startupy na wczesnym etapie działania, gdzie nawet jeśli ma on zalążek produktu A, pewnie za trzy lata będzie miał produkty B, C i D, które mogą funkcjonować w trochę innych sektorach. Musi być więc to zbiór otwarty. I wtedy działalność konkurencyjną definiuje się jako dzialalność spółki, którą dany założyciel prowadzi i zamierza prowadzić (np. na bazie zdefiniowanej w spółce strategii długoterminowej) – mówi Obuchowicz.

A więc założyciel, który odszedł ze spółki nie może w tym czasie nie tylko prowadzić działań tożsamych z działaniem tej firmy, ale też z działaniami, które spółka planowała wdrożyć. – Jeśli w strategii spółki było wejść w segment nieruchomosci, to ten founder – nawet jeśli ta spółka nie zrobiła tego jeszcze, ale miała plany, przygotowaną strategię – też tego nie powinien robić – dopowiada ekspert.

Zakaz konkurencji nie powinien też zawierać tak ogólnych zakresów dotyczących prowadzonej działalności jak kody PKD. W końcu podjęcie pracy w przedsiębiorstwie o zbliżonych czy nawet tożsamych kodach PKD niekoniecznie oznacza, że został złamany zakaz konkurencji.

Kolejną kwestią jest uwzględnienie okresu obowiązywania zakazu konkurencji, który może trwać również po zakończeniu współpracy. Przyjmuje się, że czas ten nie powinien wynosić dłużej niż dwa lata od rozstania ze spółką. Za datę odejścia uznaje się nie tylko moment odejścia z zarządu spółki, lecz także zbycia udziałów. Można więc nie być już w spółce, ale posiadać w niej udziały i wciąż być zobowiązanym zakazem konkurencji.

Gdybyśmy mieli do czynienia z umową o pracę, wtedy na czas obowiązywania zakazu konkurencji należy się pracownikowi wynagrodzenie finansowe (nie mniejsze niż 25 proc. dotychczasowego wynagrodzenia). Nie ma to jednak zastosowania w umowach inwestycyjnych, które charakteryzują się większą dowolnością w formułowaniu zapisu dotyczącego działalności konkurencyjnej. I nie jest praktykowane.

– W większych firmach, gdzie mamy do czynienia z bardzo doświadczonym człowiekiem, który wynegocjował sobie kontrakt managerski, obejmujący zakaz konkurencji, zwykle otrzymuje wynagrodzenie w tym czasie. No, ale to jest osoba z dużą wiedzą ekspercką, której musimy coś dać, aby nie poszła od razu do konkurencji. W przypadku założycieli startupów jest zupełnie inaczej. Są to osoby, którzy dopiero budują doświadczenie, więc nie ma tutaj praktyki wypłacania wynagrodzeń w okresie zakazu konkurencji – komentuje Łukasz Obuchowicz.

Liczy się etyka

W relacji fundusz inwestycyjny – startup zapis o zakazie działalności konkurencyjnej ma charakter jednostronny. Na pytanie, czy inwestorzy podlegają tym samym zasadom, co founderzy, nasz rozmówca mówi wprost: nie. – Startupy pivotują, dlatego nie mogę zobowiązać się do tego, że któryś z biznesów, w który zainwestowałem wcześniej, i który wystartował w zupełnie innej branży, na pewnym etapie rozwoju nie spotka się biznesowo z danym projektem. Startup jest organizmem, z którego nie do końca wiadomo, co finalnie powstanie – mówi inwestor.

Nie jest jednak tak, że inwestorzy chcą prowadzić działalność konkurencyjną. – Pozostaje jeszcze kwestia dobrej praktyki, jakiejś etyki biznesowej. Czy inwestując w spółkę X, za trzy miesiące zdywersyfikuję się i zainwestuję w konkurenta Y? No nie, bo gdybym tak zrobił, byłby to dla mnie reputacyjny killer. Bardziej bym na tym stracił niż zyskał, ponieważ przedsiębiorcy nie chcieliby ze mną pracować. Owszem, reputację można złamać, ale ma się ją tylko jedną – dodaje Obuchowicz.