
Standardy pozwalają skupić się na tym, co ważne | STANDARDS MATTER

W tak nieprzewidywalnym biznesie, jakim jest venture capital, standardy rynkowe wyznaczają ramy, w których należy się poruszać, chcąc rozwijać biznes. O sile standardów opowiada Wiktor Schmidt, executive chairman i współzałożyciel Netguru, firmy tworzącej oprogramowania i świadczącej usługi konsultingowe z tego zakresu.
Uczymy się od dojrzalszych rynków
Standardy są narzędziem, które ułatwia prowadzenie biznesu w sposób etyczny, ale też dają wymierną korzyść spółkom. Stosując się do nich, biznes może szybciej się rozwijać, gdyż zarówno przedsiębiorcy jak i inwestorzy nie tracą czasu na wyważanie otwartych drzwi. – Standardy mają kluczową rolę, bo dzięki ich obecności VC mogą się skupiać na core prowadzenia biznesu – mówi Wiktor Schmidt.
Jednocześnie zwraca uwagę, że warto wzorować się na Stanach Zjednoczonych, gdyż to właśnie tam na przestrzeni minionych lat wiele aspektów działalności zostało ujednoliconych. Jako przykład wskazuje umowy inwestycyjne. – Tam wiele zapisów jest standardowych i nie wymagają każdorazowej analizy. Jeśli z kolei godzimy się na określone normy, to ich nieprzestrzeganie może skutkować utratą reputacji i zaufania, które są wpisane w naszą działalność – przestrzega Schmidt. I podkreśla, że standardy takie jak, struktura finansowania venture capital, istnienie board of directors, globalne myślenie o budowaniu i skalowaniu przedsiębiorstw, pochodzą właśnie z USA. – Mamy sporo pracy do wykonania, ale obserwując dane z rynku, czy słuchając o sukcesach polskich startupów na lokalnych wydarzeniach, nie mam wątpliwości, że idziemy w dobrą stronę – mówi współzałożyciel Netguru.
Standardy są wynikiem sukcesu
Przestrzeganie standardów rynkowych jest w interesie każdej ze stron ekosystemu startupowego. To one są podwaliną do budowania zdrowych relacji. Zapytaliśmy naszego rozmówcę, w jakich obszarach można usprawnić relacje na linii founder – inwestor. – Jest kilka modeli relacji, każdy z nich oferuje founderom inny typ korzyści. Od inwestora oferującego wsparcie (z którym warto weryfikować pomysły, wyzwania, lub który dzieli się siecią kontaktów), przez inwestorów zasiadających w zarządzie, po inwestorów pasywnych, którzy nie „przeszkadzają” w prowadzeniu biznesu, ale są dostępni w razie potrzeby. Kluczowe jest zdefiniowanie zasad współpracy, określenie wzajemnych oczekiwań, otwarty dialog w zależności od potrzeb – odpowiada Wiktor Schmidt.
Wskazuje, że to, z czym nie potrafią sobie poradzić founderzy, zarówno przed jak i po znalezieniu inwestora, jest strach przed porażką, charakterystyczny dla europejskich inwestorów. – Wolimy trzy razy się zastanowić, dobrze przemyśleć każdą decyzję, omówić ze wszystkimi, a na koniec dnia i tak martwimy się „a co jeśli.” Zawsze dla kontrastu sięgam po przykłady ze Stanów, gdzie kultura innowacji jest zupełnie inna i przyjmuje ryzyko jako część gry. Stale też mierzymy się z wysoką nieprzewidywalnością rynku, ale i brakiem zaufania do samych founderów. Wyzwaniem bywa też zrozumienie, że inwestor staje się udziałowcem, wspólnikiem, partnerem w biznesie, ze wszystkimi korzyściami, ale i obowiązkami z tym idącymi – mówi współzałożyciel Netguru.
Przed polskim rynkiem VC jest jeszcze wiele pracy do wykonania. Niemniej wrażenie jest takie, że idziemy w dobrym kierunku – jest coraz większa świadomość i zrozumienie dla wypracowywania i ujednolicania standardów. – Jesteśmy stosunkowo młodym rynkiem, choć dobre praktyki są coraz częściej widoczne. Founderzy coraz częściej dzielą się sukcesami w rozmaitych programach mentorskich, na eventach, czy nawet w swoich mediach społecznościowych. VCs czy organizacje wspierające startupy, takie jak Endeavor coraz częściej przenoszą sprawdzone praktyki z innych rynków do Polski – mówi Schmidt. Nasz rozmówca wierzy, że „z czasem te standardy się upowszechnią”.
– Dobre praktyki pojawiają się tam, gdzie founderzy odnoszą sukces – wskazuje Wiktor Schmidt. I dodaje: – Ich doświadczenie, porażki, wygrane inspirują i kształtują kolejnych przedsiębiorców, tym samym rozwijając cały ekosystem. Myślę, że jest to kluczowe wszędzie tam, gdzie mamy w dalszym ciągu do czynienia z rozmaitymi barierami mentalnymi, systemowymi czy biznesowymi – puentuje.