MENU
Szukaj
SZUKAJ Zamknij
Tło
Prawo
16 maja 2023

Standardy budują wiarygodność u partnerów biznesowych | STANDARDS MATTER

Pozyskiwanie informacji z zaufanych źródeł i możliwość wymiany doświadczeń pomiędzy uczestnikami rynku są potrzebne zarówno inwestorom, jak i założycielom startupów. O standardach i ich roli rozmawiamy z Michałem Kramarzem, dyrektorem Google for Startups na Europę Środkowo-Wschodnią.

Dbanie o standardy to podwaliny solidnej firmy

Podstawą budowania silnego, innowacyjnego ekosystemu startupowego są pionierskie – i użyteczne – rozwiązania, tworzone przez nowo powstałe spółki. Zaplecze technologiczne i know-how o produktach i usługach to jedno. Kolejną kwestią jest umiejętność poruszania się po rynku venture. – Standardy potrzebne są po to, aby mieć benchmark i móc powiedzieć: „OK, mniej więcej na takim poziomie powinna procentowo zawierać się runda pre-seedowa czy seedowa. Mniej więcej przy takich potencjalnych przychodach powinniśmy rozmawiać o takiej wycenie”. Jeśli na rynku obowiązują konkretne standardy, wówczas z perspektywy założyciela czy funduszu, łatwiej jest podeprzeć się nimi – przekonuje Michał Kramarz.

Co istotne, do budowania standardów potrzebne są obiektywne źródła. – Standardy powinny opierać się na dużej bazie wiedzy, na organizacji, która ma zaufanie w ekosystemie. Startup Poland jest świetnym przykładem takiej organizacji, która może pomóc dostarczyć wiedzy do ekosystemu – dodaje dyrektor Google for Startups.

Jak wskazuje nasz rozmówca, standardy prowadzenia działalności potrzebne są do tego, żeby budować wiarygodność wśród partnerów biznesowych. – Standardy prowadzenia działań biznesowych są bardzo ważne. Jeśli fundusz ma opinię dobrego inwestora, na pewno będzie przyciągał więcej startupów. I w drugą stronę: jeśli założyciele mają opinię dobrych twórców, założycieli biznesu, wówczas zdecydowanie więcej funduszy VC zainteresuje się nimi. Oczywiście przy założeniu, że ich model biznesowy i produkt są ciekawe – mówi Kramarz.

Im wyższa świadomość mechanizmów rynkowych, tym mniejsze ryzyko popełnienia błędu. – Na samym początku otwierania firmy założyciele myślą o tym, żeby zbudować projekt, pozyskać finansowanie. Niestety zbyt często skupiają się na kwocie, którą mają dostać niż na tym, aby w długiej perspektywie pozyskać kolejne finansowanie. A przecież w ten właśnie sposób zabezpieczają siebie i zespół – zauważa Kramarz.

Nadążyć za sytuacją rynkową

W ostatniej dekadzie relacje biznesowe na linii startup – fundusze VC w regionie Europy Środkowo-Wschodniej uległy polepszeniu, a przynajmniej tak postrzegają to uczestnicy rynku. Wpływ na to ma między innymi zwiększający się dostęp do wiedzy. – Na pewno idziemy w dobrym kierunku, jeśli chodzi o wzrost świadomości jak funkcjonować w biznesie venture – nie tylko wśród startupów i funduszy, ale też u pozostałych inwestorów, mentorów czy doradców – mówi Kramarz.

Zmieniająca się sytuacja rynkowa wymaga z kolei nieustannego aktualizowania pozyskanej wiedzy. – Przydałoby się zbierać informacje o zmieniających się rundach czy wycenach, czyli sprawdzić, na czym obecnie bazują inwestorzy. Bo sytuacja taniego i łatwego pieniądza wstrzymała się – przynajmniej na jakiś czas. Niestety oczekiwania założycieli startupów są często takie, jakby sytuacja była analogiczna do tej, jaką mieliśmy dwa lata temu, kiedy pozyskanie finansowania było prostsze – komentuje ekspert.

W ocenie naszego rozmówcy jednym z powodów, dla którego polskie startupy potrzebują uporządkowania kwestii związanych ze współpracą z funduszami, jest możliwość skuteczniejszego rozwoju za granicą. – Słowem-kluczem jest tutaj smart money. Jeśli myślimy o ekspansji na zagraniczne rynki, szukajmy inwestorów, którzy mają już doświadczenie w tym zakresie, mają w portfolio spółki z rynków, które nas interesują. W ten sposób można wymienić się wiedzą, doświadczeniem i obowiązującymi standardami rynkowymi – mówi Michał Kramarz.

Fair play wszystkim się opłaci

Venture capital z definicji oznacza inwestycje wysokiego ryzyka. W interesie wszystkich uczestników tego ekosystemu – zarówno startupów jak i inwestorów – jest, aby trzymać się standardów. – Budowanie biznesu venture polega na tym, że w interesie jednej i drugiej strony powinno być zawarcie jak najbardziej korzystnej umowy – nie tylko dla siebie, ale też dla swojego partnera. W taki sposób, żeby obydwie strony miały motywację, aby się zaangażować w rozwój spółki – mówi dyrektor Google for Startups. Podkreśla jednocześnie, że istotna jest też rola kancelarii prawnych i doradców, którzy uczestniczą w procesie podpisywania umów.

Podpisując umowę inwestycyjną obie strony muszą być win-win. Dlatego tak ważne jest, aby founder rozumiał, co podpisuje. Z kolei fundusz ma być zadowolony z zawartej umowy, ale też nie może mieć zbyt wygórowanych oczekiwań, czyli takich, które stawiałyby startup w niekorzystnej pozycji. – Wielokrotnie wiedzieliśmy sytuację, gdzie już na samym początku działania startupu zainwestowało w niego zbyt wielu aniołów biznesu, którzy rozdrabniają udziały. A potem spółka staje się coraz trudniej inwestowalna. Nie raz mieliśmy do czynienia z rundami, które pojawiały się tylko po to, aby skonsolidować liczbę inwestorów, czyli spłacić pierwszych inwestorów i wyczyścić term sheet. Na pewno przejmowanie zbyt dużej części spółki na wczesnym etapie nie powinno być ani w interesie foundera – co jest oczywiste – ani też funduszu – zaznacza Kramarz.