MENU
Szukaj
SZUKAJ Zamknij
Tło
FinansowaniePrawo
6 czerwca 2023

Niektóre zapisy term sheetu wzbudzają opór. Czy słusznie?

Term sheet jest deklaracją, która przybliża startupy do pozyskania finansowania. Daje poczucie względnego bezpieczeństwa i przedsmak współpracy z inwestorem. Z Robertem Grygorowiczem, managerem inwestycyjnym SpeedUp Venture Capital Group, rozmawiamy o tym, na co zwrócić uwagę podpisując ten dokument.

Po co podpisywać term sheet?

Term sheet jest dokumentem obejmującym wstępne ustalenia dotyczące sposobu finansowania spółki. Zawierany jest pomiędzy stronami, zanim jeszcze dojdzie do przygotowania umowy inwestycyjnej – na tym etapie fundusz venture capital i startup deklarują, że chcą być wspólnikami i ustalają ogólne zasady tej współpracy. Tym sposobem pozyskują wiedzę, czego mogą się spodziewać, gdy dojdzie do zawierania właściwej umowy, skutkującej finansowaniem spółki. Dokument ten jest oszczędnością czasu i pieniędzy. Fundusz VC chętniej zainwestuje swoje zasoby w proces dogłębnej analizy spółki i jej potencjału rynkowego, jeśli na biurku będzie miał podpisany term sheet.

– Term sheet pozwala skupić się na najważniejszych elementach transakcji pomiędzy stronami. Founder chce otrzymać inwestycję po jak najwyższej wycenie, a fundusze inwestycyjne chcą zainwestować po niższej, choć może nie najniższej. Dochodzi do tego szereg innych kwestii związanych z reprezentacją naszych osób w spółce, w tym w radzie nadzorczej, praw korporacyjnych czy wysokości ESOP-u, który też wpływa na zwrot z inwestycji. Kwestii tych jest względnie niewiele, ale oczekiwania wobec nich mogą się istotnie rozbiegać pomiędzy stronami – mówi Robert Grygorowicz ze SpeedUp Venture Capital Group.

Na czym zależy funduszowi VC?

Fundusz VC oczekuje zysku z inwestycji, w związku z czym zawarte w term sheecie kwestie finansowe, są dla niego kluczowe. Liczą się dla niego również wspomniane zapisy dotyczące praw korporacyjnych, takie jak prawo do informacji, prawo do głosu, prawo do otrzymania dokumentu akcyjnego czy prawo do udziału w walnym zgromadzeniu. – W praktyce jest to udział w podejmowaniu decyzji strategicznych w spółce, czyli do decydowania o rozporządzaniu majątkiem, własnością intelektualną, zmianie struktury udziałowej czy przyjmowaniu nowych wspólników – mówi Grygorowicz. Podkreśla, że część zapisów ma uzasadnienie biznesowe, przy czym szczególnie ważne są zapisy dotyczące vestingu, zakazu konkurencji i wyłączności operacyjnej założycieli.

– Gdybym miał wybrać najważniejszy, powiedziałbym, że jest nim wyłączność operacyjna założycieli. W sytuacji, kiedy inwestuję w startup, jej zespół deklaruje, że przez minimum 3-4 lata będzie pracował wyłącznie w tej spółce, w pełnym wymiarze godzinowym. Kwestia ta jest krytycznie istotna, ponieważ inwestuję przede wszystkim w ten zespół, pracujący nad tym projektem, a nie w jakiś inny – wskazuje inwestor.

Kwestie związane z wyłącznością operacyjną najczęściej też wzbudzają wśród founderów opór. – Jeśli zespół nie do końca był jest przygotowany na to, czym jest i jak wygląda współpraca z funduszem VC, może być zaskoczony, że fundusz wymaga od niego 100 proc. zaangażowania tylko w ten projekt, pod rygorem umorzenia jego udziałów w spółce. Kary za złamanie tych zapisów są bardzo surowe. To może się wydawać niecodzienną sytuacją, kiedy od dwóch lat rozwija spółkę, nagle wpuszcza wspólnika na 10 proc., a on wprowadza zapisy, które mogą go pozbawić udziałów w spółce – jeśli je złamie – zaznacza Robert Grygorowicz. Kary te są rygorystyczne, ponieważ chodzi o to, aby nie dochodziło do ich łamania. – Z perspektywy funduszu te zapisy są istotne, ponieważ w praktyce są jedyną formą gwarancji wartości udziałów w tej spółce. Tego że przelane na konto startupu pieniądze nie są stracone, gdyż ten zespół będzie ten projekt rozwijać dalej – mówi Grygorowicz.

Na etapie term sheetu strony ustalają też podział akcji czy udziałów oraz mogą wskazać osoby wchodzące w skład personelu zarządzającego. Zdaniem naszego rozmówcy, prawo do posiadania przedstawiciela na walnym zgromadzeniu wspólników czy prawo do powoływania członków rady nadzorczej i ich liczby w całym składzie, wpływa na to, jak dużą siłę przebicia będzie miał fundusz w rozmowach dotyczących dalszego rozwoju spółki. – Nie inwestujemy jako pasywny inwestor. Tak zwane smart money jest teraz popularnym hasłem marketingowym funduszy. Od lat wnosimy wkład merytoryczny (niefinansowy), niezależnie od tego jakie mamy uprawnienia. Chcemy więc zwykle mieć uprawnienia odpowiadające innym, równie zaangażowanym podmiotom. Nie chcemy być nieistotnym partnerem – mówi manager inwestycyjny SpeedUp.

Pomoc prawnika na etapie term sheetu. Czy to konieczne?

Po podpisaniu term sheetu strony przystępują do negocjacji, które powinny być zdecydowanie krótsze od negocjacji umowy inwestycyjnej. Przyjmuje się, że trwają one do dwóch tygodni, choć optymalnie byłoby zamknąć je w jednym tygodniu. – Jeśli negocjacje nie kończą się w ciągu maksymalnie dwóch tygodni, znaczy, że coś jest nie tak, chyba że strona informuje o tym, dlaczego proces się przedłuża. Często procesy przedłużają się przez brak zaufania albo włączenia do procesu dodatkowych stron, na przykład prawnika, który wydłuża ten proces chcąc się wykazać – mówi inwestor.

Idealnie byłoby, gdyby term sheet był negocjowany wyłącznie przez zespół startupu i zespół funduszu. Nieangażowanie na tym etapie innych podmiotów, w tym prawnika, skraca czas negocjacji. Robert Grygorowicz radzi, aby unikać też puryzmu językowego, czyli nie wnikać na etapie term sheetu, czy nasza intencja biznesowa zapisana jest w idealny sposób. Na to przyjdzie czas podczas negocjacji umowy inwestycyjnej.

Tylko, co w sytuacji, kiedy founder jest początkujący i obawia się zawrzeć term sheet bez pomocy prawnika? – Zapisy term sheet są dość proste, zaznajomienie się z nimi od strony prawnej nie jest trudne. Jeśli jednak jest to dla foundera pierwszy proces inwestycyjny w życiu, radzę porozmawiać z prawnikiem, jednak rekomenduję aby nie włączać go w komunikację, tylko samodzielnie skonsultować z nim zapisy term sheet. Następnie przyjść na spotkanie z funduszem już ze swoimi wnioskami. Founder powinien sam zdecydować, które rady prawnika chce wdrożyć, a których nie – mówi Grygorowicz.

Brak term sheetu. Kto ryzykuje więcej?

W przeciwieństwie do umowy inwestycyjnej, podpisanie term sheetu nie jest wiążące – na tym etapie strony mogą się jeszcze wycofać z inwestycji. Wiążące są jedynie zapisy dotyczące wyłączności w negocjacjach i zachowania zasad poufności. Co więcej, wcale nie ma konieczności zawierania takiego dokumentu. Praktyka pokazuje jednak, że podpisane term sheetu wpisuje się w dobre standardy.

– Brak term sheetu oznacza dla spółki wyższe ryzyko, że dany inwestor finalnie w nią nie zainwestuje – przestrzega Robert Grygorowicz. – Jeśli runda jest dopiero składana, founder jest na etapie fundraisingu i pozyskuje ofertę, to nie mając podpisanego term sheetu z ludźmi, którzy te oferty składają, ryzykuje, że finalnie się rozmyślą. Może się okazać, że ostatecznie fundusz zauważy jakieś przeciwskazania, pojawią się dodatkowe okolicznosci, które wpłyną na decyzję albo okaże się, że oferta była niezobowiązująca i zaraz zacznie się z niej wycofywać – dodaje Grygorowicz.

Wskazuje przy tym, że po stronie funduszu konsekwencje braku zawarcia term sheetu są zupełnie inne. Bez tego dokumentu fundusz VC ryzykuje, że nie zawrze później umowy na warunkach, których oczekiwał. – Wszystko zależy od tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy. Jeśli mamy do czynienia ze spółką, która dopiero pozyskuje pierwszych inwestorów w rundzie, wtedy wszystkie podmioty raczej mają motywację do tego, aby podpisać term sheet. Natomiast jeśli jest to finalizacja rundy, wtedy zespół jest w bezpieczniejszej sytuacji, ponieważ większość inwestorów już podpisała umowy, a my z kolei nie mamy za bardzo przestrzeni czasowej, aby wydłużać proces dodatkowymi negocjacjami. Wtedy skupiamy się na tym, aby przeskoczyć od razu do kolejnego etapu i sporządzamy od razu umowę inwestycyjną – mówi przedstawiciel SpeedUp.

Tym, co przemawia za pominięciem term sheetu jest w dużej mierze czas. – Bywa, że jesteśmy zmotywowani tempem działania procesu. Jeśli na zrealizowanie inwestycji mamy tylko 4 tygodnie i bardzo wierzymy w projekt, wtedy rezygnujemy z term sheetu, aby zmieścić się w czasie – dodaje Grygorowicz.