
Fundusze VC unikają podpisywania NDA. Mają ku temu powody

Fundusze venture capital zazwyczaj nie podpisują z founderami dokumentu o zasadach zachowania poufności, bo nie muszą. W ich ocenie utrudnienia wynikające z zawierania NDA przeważają nad korzyściami.
Kłopotliwe NDA
Founder, który przed spotkaniem z funduszem VC wyśle mu do podpisania dokument o zasadach zachowania poufności, czyli NDA (non-disclosure agreement), zapewne zdziwi się, kiedy dostanie odpowiedź odmowną. – Kiedy pytanie o NDA jest pierwszym, które dostaję przed spotkaniem, zazwyczaj zniechęca mnie to do dalszych rozmów. W większości przypadków oznacza to, że taka osoba nie do końca rozumie, jak działają fundusze takie jak nasz – mówi wprost Borys Musielak, founding partner w SMOK Ventures.
Powodów, dla których fundusze VC nie chcą zawierać umów NDA jest kilka. Przede wszystkim taką umowę należy przeanalizować przy udziale prawnika i wynegocjować jej warunki, co wydłuża czas, kiedy dojdzie do właściwych rozmów ze startupami. A biorąc pod uwagę, że takich spotkań z founderami fundusz może odbyć nawet kilka w tygodniu, utrudniałoby im to pracę. Czasochłonność tego procesu nie jest jedynym problemem. Podpisanie zasad o zachowaniu poufności utrudniałoby też rozmowy z samymi startupami, które niejednokrotnie oferują zbliżone do siebie rozwiązania. Fundusz, który finansuje spółki z konkretnej branży jak na przykład IT, czy – patrząc precyzyjniej – rozwiązania SaaS, może usłyszeć o podobnym modelu biznesowym w kilku spółkach.
– W funduszu takim jak mój, gdzie raczej nie inwestuję w spółki deep tech, mogące pochwalić się się ogromną przewagą technologiczną, zgłaszają się do mnie bardzo podobne firmy, które różni właściwie tylko zespół founderski i operacyjna zdolność do dowiezienia usługi. Jeżeli podpisałbym z jedną z nich umowę NDA, niespecjalnie mógłbym patrzeć wtedy na inne spółki – mówi Musielak. I zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Jeśli faktycznie tak łatwo jest skopiować czyjś biznes, że trzeba zawierać NDA już przed wstępnymi rozmowami, obawiam się, że jest on zbyt łatwo kopiowalny – dodaje.
Niechęć funduszy VC do podpisywania NDA przed spotkaniami z founderami, którzy chcą zaprezentować swój model biznesowy, jest powszechna. I nie jest to przypadłość tylko polska. Niektórzy wręcz informują o tym na swoich stronach internetowych. Zapytaliśmy naszego rozmówcę, czy fundusze nie obawiają się, że w ten sposób odstraszą founderów z naprawdę dobrymi pomysłami. – Gdyby tak wszyscy czytali na stronach funduszy Q&A, byłoby super. Myślę, że mniej niż 10 proc. firm jest przygotowanych do rozmów z nami. Nie sądzę, abyśmy tym ich odstraszali. Tłumaczymy, dlaczego mamy taką logikę – odpowiada Musielak. I zaznacza, że founderzy, którym zależy na pozyskaniu inwestora i tak przyjdą na spotkanie.
Fundusz podpisze, jeśli będzie widział w tym sens
Nie jest tak, że fundusze venture capital w ogóle nie podpisują umów o zachowaniu poufności. Decydują się na to chociażby na późniejszym etapie rozmów ze startupem, kiedy są mocno zainteresowani inwestycją w niego. – Wiadomo, że wszyscy chcą się zabezpieczyć i wiedzieć, że nikt nie wyjdzie z poufnymi informacjami na miasto. Zazwyczaj jest to część umowy inwestycyjnej lub term sheetu. Umieszczamy wtedy zapis, że na przykład przez kilka tygodni nie będziemy rozmawiać z innymi spółkami o podobnym profilu, zaś startup deklaruje, że nie będzie negocjować w tym czasie z innymi inwestorami – mówi Musielak. – Raz nam się zdarzyło nie zawrzeć tego w umowie i okazało się, że startup miał złe intencje, gdyż zależało mu na podbiciu ceny u innego inwestora – przyznał Musielak.
Umowę NDA fundusz podpisze też wcześniej ze startupem, który dysponuje zaawansowaną technologią lub badaniami, czyli na przykład ze spółką deep tech czy gamingową. Fundusz jest skłonny podpisać NDA również wtedy, gdy ma do czynienia ze spółką giełdową, zobowiązaną do podpisania dokumentu o zachowaniu poufności.
W polskim prawie startup, który nie zawrze umowy NDA i tak jest chroniony ustawą o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Czy to nie wystarczy? – Wydaje mi się, że na polskim rynku nikt nie wierzy w jakiekolwiek ustawy. Budowanie startupu jest procesem bardzo szybkim, a sądy działają o wiele wolniej. Jest to niekompatybilne. Poza tym jakikolwiek konflikt sądowy, zwłaszcza na wczesnym etapie działania startupu, najczęściej go zabija – podkreśla Borys Musielak.
Founderom pozostaje po prostu zaufać inwestorom, z którymi będą prowadzić rozmowy? – Trzeba sprawdzać, z kim ma się do czynienia – mówi ekspert. Szczególną czujność radzi zachować podczas rozmów z venture builderami. – Przychodząc do nich z pomysłem, trzeba zakładać, że oni zawsze będą się zastanawiać, czy zainwestować w spółkę, czy zrobić coś podobnego we własnym zakresie – uważa Musielak. I podkreśla, że wszystko opiera się o technologie.